To były początki mojej piernikowej przygody.
Zaledwie miesiąc wcześniej uczestniczyłam w warsztatach z lukrowania ciasteczek, sama może jedną czy dwie porcje ozdobiłam a tu telefon od Kasi: "Cześć Agnieszko, właśnie przypomniałam sobie, że macie miód ... a czy robisz pierniczki?" :))))
I tak dostałam nowe wyzwanie, przygotowanie piernikowych medali, na których będzie coś z logo stowarzyszenia, w którym Kasia działa. Wtedy było to dla mnie bardzo trudne zadanie.
Moje umiejętności w przygotowaniu odpowiedniej gęstości lukru były jeszcze słabe, lukier spływał mi z ciastek.
I pierwsze kroki w pisaniu lukrem. Ręka drżała a czasu mało. Kreseczki też nierówne. Ch... czego ja się podjęłam. Ale nie mogę zostawić Kasi na lodzie.
Jakoś dałam radę.
Jeszcze celofan i wstążka.
Medale gotowe.
Mam nadzieję, że zarówno obdarowującym jak i obdarowanym sprawiły radość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz