Translate

piątek, 25 stycznia 2013

Dalie

Z 2012 jeszcze dalie pozostały. Znaczy, przekwitły już dawno, ale zdjęcia zostały.
Wysiane do doniczek na wiosnę ubiegłego roku w ciągu zaledwie 4 miesięcy zdążyły urosnąć z maleńkich nasion, pięknie zakwitnąć a jesienią zebraliśmy sporo bulw.
Obsadzimy swoje doniczki i jeszcze pozostanie sporo do rozdawania.
















Nasturcje

O, i jeszcze mam w zbiorach zdjęcia kwiatów z 2012. Tym razem nasturcje.
Rosły w korytkach zawieszonych na płocie, przed domem i choć szybko przekwitły, radowały nasze oczy.











Nasiona oczywiście zebrałam. Czekają na czas wysiewu w kolejnym sezonie, 2013.

wtorek, 22 stycznia 2013

Kolczyki z bransoletkami

Skoro umiałam wydziergać kolczyki i bransoletki, postanowiłam zacząć tworzyć komplety.

Pamiętam jak podczas urlopowego pobytu w Egipcie siedziałam, opalając się przy basenie i dziergałam niedawno wymyślone przeze mnie bransoletki. 
Byłam zachwycona swoim pomysłem wykonania na szydełku sztywnych, błyszczących bransoletek. Przyznam, że moje rękodzieło przyciągało wzrok osób przechodzących obok. Nie jest to codzienny widok - kobieta z szydełkiem i to przy basenie.
A zdjęcie?
Zdjęcie zrobiłam w czasie imprezy andrzejkowej. Talerz był czysty :)

A jak już miałam w swoim warsztacie pracy bawełniane nici w kolorze lnianym oraz drewniane koraliki i guziki - powstał jeden z moich ulubionych kompletów.

 

Tutaj dla Dorotki kolczyki i bransoletka "pozytyw i negatyw".
















Komplet pomarańczowo - zielony powstał dla Cioci Izy, która zaraziła mnie miłością do tego pierwszego koloru.




















 

 I tutaj jeszcze próby połączenia bordowych nici z białymi koralikami.


czwartek, 10 stycznia 2013

Jeszcze więcej koralików w kolczykach

Przez ostatnie dwa miesiące zaniedbałam szydełkową biżuterię. A przecież i tutaj mam bogate zasoby :)

Wracając do historii ... w pewnym momencie postanowiłam dodawać więcej koralików.

Oto efekty. I choć często powtarzam sobie, że będę fotografować każdy nowy twór mojej wyobraźni + moich rąk, nie po wszystkich mam pamiątkę w swoim komputerze.

Czarno - pomarańczowe  leciały do USA ale gdzieś w drodze niestety zaginęły i do adresatki nie dotarły :(




Jakość fotografii może i nie zawsze nawet do dobrej się zalicza. Trudno. Komórka + słabe światło = i tak mam pamiątkę, a to dla mnie najważniejsze.

sobota, 5 stycznia 2013

Opowieść o porzuconym kocie, który znalazł nowy dom

Nieco ponad rok temu pod naszymi drzwiami, w ogródku zaczął się pojawiać nowy, czarno biały kot. Siedział na wycieraczce i patrzył proszącym wzrokiem, żeby go wpuścić do domu.



 














Na początku, jak na tym, pierwszym zdjęciu nie wyglądał na przyjaźnie nastawione stworzenie.
Z czasem zrozumiałam dlaczego. Został porzucony przez poprzednich właścicieli i błąkał się po osiedlu. I nie miał zaufania do ludzi. Do mojej wyciągniętej ręki podbiegał ale ja obrywałam łapą z ostrymi pazurami, co wkrótce miało się zmienić ... ale o tym później.


Nowy dostał od nas miskę jedzenia. Wciągnął ją w błyskawicznym tempie, wylizał się tu i ówdzie, i położył się spać na wycieraczce.
Obudził się i znowu patrzył do środka domu, z błagalnym wzrokiem "wpuść mnie proszę". Ale w środku były już dwa kocury.
Jedyne co mógł od nas dostać to kolejną miskę z jedzeniem. Jeszcze wtedy nie miał zaufania do głaskania.

Ale w ogródku stała buda dla naszych kotów. Szybko stała się budą dla trzeciego, który z powodu swojego biało - czarnego umaszczenia, kojarzącego nam się z krową, dostał nowe imię Muciek.

Skoro znalazł budę i dostawał michę z żarciem, zaczął się pojawiać codziennie. A tu przyszła mroźna zima - buda (ocieplona styropianem), jak znalazł, została schronieniem dla Mućka.

Przyszła wiosna, Muciek nadal był niezbyt ładnym, nieufnym, brudnym kotem. Ale w naszym ogródku czuł się dobrze. Wylegiwał się w słońcu.
















Kładł się grzbiecie i obracał się na bok, i znowu na grzbiet, i znowu na bok. Czuł się bezpiecznie.



















Nabierał do nas zaufania, pozwalał się szczotkować i usuwać kleszcze. Ale nadal uderzał łapą w wyciągniętą rękę.


Nadeszło lato i Muciek wypiękniał. Sierść z brudno - białej zmieniła się w śnieżno - białą. Znajomi pytali, czy go kąpaliśmy. Odpowiedź brzmi: nie. Po prostu znalazł miłość.





Znalazł przecież nas, swój nowy azyl. Mógł poleżeć w trawie, był głaskany, odkleszczany, odrobaczany, szczotkowany a przede wszystkim karmiony.

Nasze kocury tolerowały nowego przybysza. Choć trudno nazwać to przyjaźnią.


Buda, mimo lata była nadal schronieniem.

















Ten Trzeci, zwany Mućkiem, za naszym przyzwoleniem, przywłaszczył sobie budę Neo i Słowaka do tego stopnia, że będąc w niej, nie pozwalał nam się głaskać. Była jego i tylko jego. Nawet ręce, które karmią nie mogły mu tam przeszkadzać.

Ale w pobliżu było więcej kotów. A jak na kocury przystało, zaczęły się kocie bójki.
Przychodził z podrapanym nosem. Leczyliśmy mu ropiejące oczy. Ale to drobiazg w porównaniu z dziurą w uchu. Wtedy nie mogłam siedzieć i patrzeć jak kot cierpi i postanowiłam zapakować Trzeciego do auta i pojechać do weterynarza. Horror zaczął się już przed autem, gdy zapięłam obróżkę i smycz. W aucie był rozpaczliwy, koci płacz, choć odległość do weterynarza wynosi zaledwie 3 km.
Na szczęście poprosiłam córkę, by z nami pojechała. Gdy dojechaliśmy na miejsce, po wyciągnięciu z auta Muciek znowu spanikował i zaczął miauczeć i rzucać się na wszystkie strony, wplątając się w smycz. By nie stresować bardziej kota, poprosiłam córkę o sprowadzenie pani doktor na parking . Kot był już totalnie zmęczony. Ale dostał środek przeciwbólowy i przeciwzapalny wprost na ranę oraz podskórnie. A na dalsze leczenie tej wielkiej rany ja dostałam do ręki odpowiednie tabletki i jakiś płyn.
Po powrocie do domu i oswobodzeniu z obróżki oraz smyczy pierwsze co Muciek zrobił - uciekł do ogródka sąsiada. Ale jak się do niego zbliżyłam to bardzo mnie zaskoczył - włożył swój pyszczek w moją dłoń! Wtedy zrozumiałam, że pomoc weterynarza była dobrym wyborem.

Wydarzenie to miało kolejne następstwa. Oto i one. Zaczął się do nas łasić i wchodzić na kolana. Zaufanie wzrosło niepomiernie.







A jak tylko ułożył się na kolanach, głośno mruczał i nie miał najmniejszej ochoty stamtąd zejść.
















To jest właśnie Muciek. Ten trzeci, nasz Trzeci, przed którym zamykamy cały czas drzwi na taras ... bo zwyczajnie, jak na kocura przystało, wchodząc do naszego domu znaczył swoim smrodliwym moczem nasze kąty.




Kocie spanie

Jeden z naszych kotów, Neo, jest kocim poszukiwaczem coraz to nowszych miejsc do spania.
Jedno wystarcza mniej więcej na 3 miesiące. Potem szuka następnego a poprzednie wypróbowuje drugi kot, Słowak.
Oczywiście zawsze niezawodne jest łóżko, najlepiej z kołdrą na wierzchu. Sprawdza się w każdej sytuacji, przy każdej temperaturze i pogodzie na zewnątrz.



Ale najbardziej ulubione miejsce to ... my. Nie dość, że ciepło od naszego ciała, to jeszcze są ręce, które głaszczą, głaszczą, głaszczą a jak im się nie chce dalej głaskać to przytulają.



Tylko niestety takie "łóżko" długo nie wytrzymuje pod kocim (choć niewielkim) ciężarem, na dodatek w jednej pozycji. Długo kot nie pośpi a tu trzeba spadać. Ale zawsze można się jeszcze położyć na krześle.
Takie miejsce wybierane jest chętnie w momencie, gdy ktoś przed chwilą z niego wstał.




















Albo i na krześle, pod biurkiem.



Po pozycji, w której śpią nasi pupile można rozpoznać jaka była temperatura w momencie zrobienia zdjęcia.
Tutaj dość wysoka. Na kanapie śpi KOTLINA czyli kot - lina.




















A gdy na zewnątrz siarczysty mróz? Co wtedy? Oczywiście koci tyłeczek jest przytknięty do ciepłego kaloryfera.


A latem, przy największych upałach jakie miejsce jest najlepsze do kociej drzemki?
Jak nietrudno odgadnąć - cień, do tego ziemia pokryta trawą. Kot w pozycji "biegnę i unoszę w górę ogon, i wentyluję przegrzany tyłeczek".


Dobra jest też deska do prasowania


i każde pudło.















W zbiorze zdjęć zabrakło np. wózka dla lalek, który stał się wózkiem - łóżkiem dla Neo.
Ponadto Neo lubi spać na naszych ubraniach, na półce w szafie lub na oparciu kanapy.


A Słowak szuka miejsca, gdzie może oprzeć o coś swoją głowę, np. pluszaki córki są wygodne jako kocia poduszka.
W tym samym domu my mamy po jednym łóżku a koty?
Koty ... tyle ile pomysłów i zachcianek.