Translate

niedziela, 14 lipca 2013

Kołnierzyki szydełkiem

Siostra nakłoniła mnie do zrobienia kołnierzyka.
Wcześniej poprosiła, wręcz zażądała bym poszukała jej schematów szydełkowych kołnierzyków, ponieważ też miała ochotę jakoweś wydziergać - w końcu w obecnym czasie są bardzo modne :)
Szukałam, znalazłam a takie wykonałam:




Ale zrobiłam je na podstawie gotowych wzorów, umieszczonych w internecie, w związku z tym bardzo popularnych. Chciałam zrobić kołnierzyk z odrobiną (chociaż) własnej inwencji.
Przejrzałam bogate zasoby czasopism z robótkami ręcznymi. I w gazetce z roku 2004 znalazłam wzór serwetki z rozetkami, które bardzo lubiłam.


Postanowiłam coś z tymi rozetkami pokombinować.





Szydełkowałam 2 dni, prułam i od nowa, i prułam, i szydełkowałam. W efekcie powstał taki oto kołnierzyk.

















 


Potem następny - do bluzki lub sukienki z dekoltem w tzw. serek.


Teraz próbuję różnych kolorów. Zaczęłam od granatu. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)


Z komórką w ogródku

Do czego może służyć tzw. komórka, oprócz oczywiście przeprowadzania rozmów telefonicznych?
Odpowiedź: może służyć do podglądania życia roślin :)

Złotlin japoński, spotkany gdzieś pod płotem - zdjęcie zrobione oczywiście komórką :)


Albo można podejrzeć daturę, czyli kolczaste jabłko w języku hindi. Ta 10 cm roślinka przyjechała w ubiegłym roku z ogródka w zupełnie innej części Polski, przyjęła się na nowym gruncie (w doniczce) a w tym, 2013 roku "wzięła się w garść" i zaczęła rosnąć, rosnąć ...

  i wkrótce pojawiły się pierwsze kwiatowe pąki.



A jak już z pąków rozwinęły się kwiaty - zachwycały swoim pięknem. Najpierw zielone pąki zażółciły się.


 Po trzech dniach zaskoczyły i zmieniły barwę na różowo - czerwoną.


Można uchwycić moment przygotowań pelargonii do kwitnięcia - jeszcze pąki, a nad nimi już kwiaty.


A jak przygotowuje się do "wyklucia z pączka" kwiat dalii?

















Efekt?


 
























A  jak wygląda życie róż w naszym ogródku?











































W opuszczonym ogródku kolczasta, choć niekłująca rudbekia.



A co w trawie piszczy? Nasiona  mniszka lekarskiego czyli zdmuchnięte przez wiatr dmuchawce piszczą :)


A na drzewach? Kwitną akacje


















kwitną lipy.


Przy płocie, gdzieś w drodze na plac zabaw - biała malwa wystawia się do słońca.


Można podglądnąć, co słychać i widać u sąsiadów :)
Co widać? Piękne lilie żółcą się i czerwienią.

























Na łące natomiast, pożyteczna (bo będącą źródłem nektaru dla pszczół) biała koniczyna urozmaica zieleń traw.


W ogródku, można by pomyśleć, że kot kwiatów pilnuje. A on po prostu korzysta z cienia, jakie mu oferują w słoneczny, upalny dzień :)


Na koniec - zwisająca z doniczki czerwona i jak się okazało słodka truskawka :)


To wszystko komórką uwieczniłam.

środa, 3 lipca 2013

Smolec - tu jestem aktywna

Smolec, mała wieś tuż za granicą Wrocławia.

A dużo się w niej dzieje :)

Patrząc wstecz - w 2010 roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Smolca. Swoją działalnością przyczyniło się między innymi do wybudowania placu zabaw przy szkole podstawowej i utworzenia wiejskiej biblioteki o nazwie "Klub Książki Szafa" :)
Ja też miałam swój udział w "budowaniu" tejże biblioteki. Dostarczyłam spory księgozbiór.

Z czasem zaczęło dziać się coraz więcej - czy ten trend się utrzyma?

A niedawno pan Tomasz Soróbka podał pomysł smoleckiego biegu.
Tak zrodziła się 1. Smolecka (za)Dyszka. Dlaczego zadyszka? Trasa biegu wyznaczona została na dyszkę kilometrów.



Połączono dwie imprezy: Święto Smolca z ulicznym biegiem, czyli 1. Smolecką (za)Dyszką.
Zgłosiło się ok. 300 biegaczy, również spoza Smolca.



Jak przed dużym wysiłkiem fizycznym przystało, była i rozgrzewka.




Skłon i wyprost, skok i podskok :)

















Punktualnie o godz. 12.00 biegacze wystartowali. Ja nie biegłam ale jak inni tam obecni, dopingowałam tych, co się odważyli pokonać 10 km.
Pobiegli.

A na miejscu pozostały rodziny, przyjaciele itd. Co mogli w tym czasie zrobić?



Po pierwsze :) odwiedzić stoisko Pasieki Smoleckiej (założonej przez mojego męża).
Pszczoły pracowały z nami - w ulu pokazowym, za szybką uwijały się, jak na pszczółki pracowitki przystało. A pszczelarz opowiadał, jakie funkcje pełnią poszczególne osobniki, co się dzieje w danej części plastra itd. 



Byli okoliczni rękodzielnicy ze swoimi pracami.






Pracownia Siedem Kruków proponowała
bezpłatne warsztaty plastyczne "Potwory i spółka".
Widziałam Kruki w akcji - wycinały z gazet oczy wszystkim postaciom tam przedstawionym. Zgodne z nazwą warsztatów i potwornie potworne!
 :)










Dla łasuchów panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Smolcu przygotowały pyszne ciasta.



W powietrzu powiewały kolorowe balony - postacie z różnych bajek. Kołysały się na wietrze i czekały, może jakieś dziecko je wybierze?



Dla biegaczy, w biurze organizatora stały pamiątkowe zestawy, a z nimi kupony na pyszną grochówkę.

















Pierwszy zawodnik pojawił się na mecie po ok. 34 minutach.



Za nim, przez następne kilkadziesiąt minut dobiegali następni. O ile wiem, wszyscy odnieśli sukces i ukończyli ten dziesięciokilometrowy bieg.


Każdy, kto przybiegł na metę odznaczony został pamiątkowym medalem.






















Na wiejskim festynie nie mogło zabraknąć jedzenia i picia.
Biesiada trwała.







Nie obyło się bez pogodowych niespodzianek. Spadł rzęsisty deszcz i na przekór młodzieży przerwał bieg młodszych smoleckich biegaczy.



To nie był jeszcze koniec atrakcji. Na festynie nie zabrakło różnych występów. Tańczyły i śpiewały dziewczynki z zespołu "Biedronki".




Nawet pies znalazł dla siebie rozrywkę - gdzieś z boku boiska grał w piłkę nożną z każdym, kto był chętny do jej kopnięcia.


 



I ja tam byłam, wodę z miodem i sokiem z cytryny piłam, a com widziała i sfotografowała, w tym blogu umieściłam :)