Translate

środa, 21 grudnia 2016

Świąteczny naturalny krem

I przyszło do mnie natchnienie: zrób krem świąteczny.

Świąteczny musi pachnieć piernikiem.
Uśmiechnęłam się na myśl o nowym doświadczeniu (przypomnę, że rodzina ogranicza moje eksperymenty w kuchni, i często wspominają różowe naleśniki z sokiem z buraków, za którymi bynajmniej nie tęsknią, a tak ładnie wyglądały :)
Nastawiłam więc macerat olejowy z przyprawą do piernika.
Następnego dnia sprawdziłam ale efekt maceracji nie zachwycił mnie, ekstrakt pachniał tylko goździkiem. Zniechęciłam się, ale na wszelki wypadek macerat wstawiłam do lodówki by miał się dobrze jak najdłużej.
Po kilku dniach wraz z pomysłem dopełnienia zapachu (kupiłam nowy olejek eteryczny) wrócił i zapał.
Wymieszałam więc cztery oleje roślinne (niech będzie bogato). Wcisnęłam ociupinkę oleju sezamowego by sprawdzić czy przy zawartości 2 - 3% zapach jest dominujący lub w ogóle wyczuwalny - niestety jest ale lekko.
Pokroiłam surowiec o najpiękniejszym zapachu świata (wosk pszczeli od naszych pracowitych pszczółek) i zrobiłam macerat wodny z siemienia lnianego (uwielbiam te nasionka).
Połączyłam wszystkie składniki i dodałam olejki eteryczne.
A dzisiejszy dzień przyniósł mi też pomysł jak przyspieszyć wchłanianie olejów tak by nie pozostawiały tłustego filmu na skórze i to bez użycia syntetycznych środków. Tu ucieszyłam się, że jestem chemikiem i trochę reakcji jeszcze pamiętam.

Gdy krem był już gotowy, przeprowadziłam test na własnych dłoniach. Wchłanianie o wiele szybsze niż w poprzednich moich kremikach. Czyli z tą reakcją nie myliłam się :)
Następnie zapytałam dziecko, czym pachną moje ręce? Piernikiem? Usłyszałam.
Hurra, cel osiągnięty :)

Piernik można piec, można jeść, można pierniczyć lub być piernikiem.
U mnie pierniczyć nabrało nowego znaczenia - smarować się kremem o zapachu piernika a być piernikiem - pachnieć jak piernik :)

piątek, 2 grudnia 2016

Ni z gruszki ale z pietruszki

Dlaczego z pietruszki?

foto: Maria Agnieszka Klimowicz

O najnowszym eksperymencie, kremie, myślę. A dokładniej - nowy skład wymyśliłam i kremik ukręciłam.

Pietruszka po trosze dzięki opowieści mojej siostrzenicy, jak to w londyńskiej galerii handlowej przeprowadzono eksperyment i pewnego dnia można było nabywać świeżo przygotowane naturalne kremy, zrobione właśnie z tego warzywa pietruszki i innych jadalnych składników. Szły jak woda. Po trosze też z pasji eksperymentowania i szukania w zasięgu ręki wartościowych materiałów.

Czyż pietruszka taka nie jest?

Oczywiście, że jest. Idąc za "Zioła z apteki natury" autorstwa prof. Jana Andrzeja Kozłowskiego i innych oraz za "Domowymi poradami ziołowymi" Teresy Lewkowicz - Mosiej, korzeń pietruszki zawiera wiele cennych składników: olejek eteryczny (w nim apiol i mirystycyna), flawonoidy (m.in. apiina), śluz, związki cukrowe, furanokumaryny, związki poliacetylenowe, sole mineralne.
Dodatkowo, na stronie www.doz.pl znalazłam, iż witaminy zawarte w zielu i korzeniu wykazują działanie przeciwutleniające poprzez hamowanie procesów wolnorodnikowych, co w następstwie wzmacnia ochronną warstwę naskórka, zapobiega utracie wody oraz uelastycznia skórę.

Dzięki tym właściwościom zwykła pietrucha wykorzystywana jest w kremach przeciwzmarszczkowych.

A jak mój kremik wygląda, znaczy z czego się składa?

foto: Maria Agnieszka Klimowicz

Oczywiście z pietruszki. Ale jak korzeń zamienić na krem? Ugotować i zmiksować? Niezupełnie. Z korzenia zrobiłam macerat olejowy oraz odwar wodny. W skład mojego dzieła wchodzą zarówno substancje rozpuszczalne w olejach jak i w wodzie.
Powstał z olejów nierafinowanych kokosowego i z czarnuszki, oleju słonecznikowego (w nim macerat pietruchowy), wosku pszczelego, wody (wraz z nią odwar z pietruchy), gliceryny, witaminy E i lecytyny (z kapsułek poprawiających pamięć a u mnie pomagających połączyć wodę z olejami) oraz olejku lawendowego.

Jak wygląda?
Jest żółty, bardziej żółty niż na zdjęciu, ma kremową konsystencję.
Jak pachnie?
Dominują zapachy czarnuszki i lawendy, w tle wyczuwa się kokos.
Jak efekt daje na skórze?
Odżywczy. Oleje roślinne zawierają wiele odżywczych dla skóry składników. Wchłania się dość długo, pozostawiając ochronną warstwę.
Nawilżający. Zmiękczający skórę itd.

Dla moich kosmetycznych eksperymentów znalazłam roboczą nazwę KREMY ŻYWIĄCE SKÓRĘ.