Translate

środa, 31 października 2012

Pelargonie

Przyszedł czas na pelargonie



oraz na próby łączenia z innymi kwiatami.
Bez sięgania do poradników i sprawdzania jakie rośliny tolerują się a jakie nie przygotowaliśmy mieszanki. Ot, lubimy eksperymentować.
Pelargonie zamieszkały obok niecierpków, floksów



i nagietków.



Ale strzałem w dziesiątkę okazała się jeszcze inna kompozycja.
Otóż po posadzeniu małych jeszcze pelargonii w wiszących na płocie długich doniczkach część ziemi pozostawała niezakryta. Postanowiłam posadzić tam coś z kwiatów, które wczesną wiosną wysialiśmy w domu i były gotowe do przesadzenia na docelowe miejsce.
Były to nachyłki dwubarwne.
Efekt okazał się rewelacyjny. Sąsiedzi byli zachwyceni a my jeszcze bardziej.




Ale  powtarzanie się jest nudne. Kolejnego roku na płocie zamieszkały inne pelargonie.



Codziennie robiłam przegląd i czyściłam z przekwitniętych kwiatów i suchych liści.

Pewnego dnia obok przechodziła starsza kobieta. Zatrzymała się i zapytała gdzie kupiliśmy sadzonki i jak się nazywają te pelargonie.
Okazało się, że przechodzi tędy bardzo często i za każdym razem podziwia nasz wiszący na płocie ogródek.
I stwierdziła, że w tym domu muszą mieszkać ludzie, którzy kochają kwiaty :)
To było bardzo miłe.


wtorek, 30 października 2012

Pierwsze kwiaty - aksamitki i nagietki

Naszą przygodę z kwiatami zaczęliśmy od obsadzenia kilku małych doniczek i wielkich donic - innego miejsca na kwiaty  w 50 metrowym ogródku po prostu nie było.


Na pierwszy rzut poszły aksamitki. I rozgościły się tak mocno, że już trzeci rok cieszą nasze oczy i dają znać naszym nosom, że są blisko, w końcu ich drugie imię - śmierdziuszki.




A kolejnej wiosny znalazł się i dla nich kawałek ziemi - trochę większy niż w donicy.






Jeśli aksamitki, to dlaczego nie nagietki. Też mogą rosnąć w doniczce.
Wiosną zostały więc zasiane.













Zdjęcia robiłam tym co było pod ręką a zwykle bliżej znajdował się telefon komórkowy niż aparat fotograficzny. Komórka wygrywała.
Biegałam więc z komórką i w opcji makro, z głową prawie w roślinkach i oczywiście wielką radością fotografowałam te kolorowe cuda natury.

Kolczyki - koralikowy rozwój

Po pierwszych, zadawalających, wręcz bardzo zadawalających próbach dziergania kolczyków wpadłam w pewien rodzaj uzależnienia od tworzenia wciąż nowych.
A ponieważ nici zaczęłam zbierać już w ubiegłym wieku - ozdoby na uszy odważnych pań powstawały w przeróżnych kolorach.
Ale i tego było mi mało. Postanowiłam poeksperymentować.
Dodałam koraliki. Jak już znalazłam sklep z takimi akcesoriami, z czego bardzo się ucieszyłam, byłam pazerna i zamówiłam takoweż we wszystkich, dostępnych kolorach - na razie w jednym rozmiarze.















piątek, 26 października 2012

Taniec szydełka z nićmi

Zaczęło się 8 lat temu. Choć tak naprawdę z szydełkiem zapoznałam się jeszcze w ubiegłym wieku :)
Od przedstawicielki starszyzny rodowej dostałam polecenie "zrób mi kolczyki na szydełku".
Zaczęłam się jąkać, że nie umiem, że nie mam wzorów ... ale coraz mniej wytłumaczeń przychodziło mi do głowy.
Nie było dyskusji.
Poszłyśmy do sklepu, a że akurat wtedy modną i dostępną była biżuteria sztuczna - podstawowe materiały zostały zakupione.
Nie pozostawało nic innego jak uruchomić wyobraźnię, wziąć do ręki szydełko i rozpocząć jego taniec z nićmi - ja miałam być choreografem.

To jedne z pierwszych (2004) i jedyne z tego rocznika, zachowane w mojej kolekcji.


Szydełkowe odkrycia tak bardzo mi się podobały, że jak najszybciej chciałam uwiecznić je na zdjęciu.

Tutaj jeszcze bez bigli.




 



I tak mi już zostało.
Tworzę nowe i wciąż nowe. I sprawia mi to wiele radości a pomysły się nie kończą.



Gdzie człowiek nie może tam kot wejdzie

Dziecko zażyczyło sobie mieć na balkonie karmnik by dokarmiać zimą ptaki to i tata z resztek paneli taki sklecił. Ziarna kupił i zaczęło się dokarmianie.
Oczywiście wróble w lot zauważyły i z wyżerki korzystały. Ale nie tylko wróble.
W karmniku dla ptaków zaczął się pojawiać inny, jak na rozmiary stołówki - duży stwór.

Ten również szukał pożywienia a może prezentu dla swoich właścicieli? Chociaż nie wiem kto czyim jest właścicielem: czy my kocim, czy kot naszym?
Duży potrafił czekać długo i cierpliwie.
Ciekawe czy zdawał sobie sprawę z tego, że dla fruwających nie było już miejsca w ptasiej stołówce oraz, że był doskonale widoczny. Pewnie to wiedział ale posiedzieć w nowym miejscu było po prostu bardzo fajnie. :)

Inne ciekawe miejsca to półki w szafkach i szafach. W końcu cóż można robić w kilkudziesięciometrowym świecie matriksa? Można poznawać wszystkie kąty i domowe zakątki.
I cóż z tego, że buty wydzielają swoisty zapach? Poleżał i nadal żyje :)


A zlew kuchenny też przecież może być ciekawym miejscem zabawy. Kocur leżał, siedział i nie uciekał stamtąd nawet wtedy, gdy z kranu, małą strużką leciała woda.


I choć w przeliczeniu na ludzkie lata już dawno jest dorosły: bawi się jak dziecko; ciekawy tego, co się dzieje, jak dziecko; wciąż poznaje nowe jak podróżnik a jeśli potrzebuje głaskania - upomina się długo jak super asertywny gość.

poniedziałek, 22 października 2012

Jesienne dary

Coś dla podniebienia:


pysznie i soczyście - jabłuszko oczywiście
korale podgrzybkowe
dynie giganty

Ku radości naszych oczu:


rajskie jabłuszka
dynie ozdobne
oset też ma w sobie urok


Przyroda zadbała również o małe robaczki:


jabłko w części już zjedzone











Jesień we mgle

Fantastyczna jesienna mgła - wiem, kierowcy ze mną się nie zgodzą, bo tak wygląda droga. A właściwie nie wygląda, gdyż prawie nic nie widać :(


Ale jak każdy medal i mgła ma dwie strony - świetne tło do zdjęć :)