Przede wszystkim efekty moich eksperymentów to kosmetyki mające w składzie większość składników pochodzenia roślinnego. I o to mi chodzi, bo jeśli można kochać rośliny to ja właśnie jestem w nich zakochana.
Jak to wygląda na przykładzie doświadczenia sprzed kilku dni?
Odważyłam składniki i postępowałam zgodnie ze sposobem tworzenia kremów z woskiem pszczelim jako emulgatorem.
Otrzymałam krem w kolorze bananowym,
o następującym składzie (nie jest to kolejność wg zawartości): oleje zimnotłoczone i nierafinowane (kokosowy, słonecznikowy i z czarnuszki), macerat nagietkowy na oleju słonecznikowym, woda, wosk pszczeli, lecytyna sojowa, gliceryna, witamina C, witamina E, ocet jabłkowy, olejek z drzewka herbacianego, olejek lawendowy.
Po przeanalizowaniu składu okazało się, że mój nowy kremik powstał z surowców pochodzących z 8 roślin, wody, wosku pszczelego, gliceryny oraz witamin C i E.
Tych 8 roślin to:
Kokos
Słonecznik
Czarnuszka
Nagietek
Soja
Jabłko
Lawenda
Drzewko herbaciane
Z roślinek zostały wytłoczone oleje, zrobiony macerat (ten osobiście wykonałam), skórki przefermentowane do octu, wydobyta niechemicznie mówiąc lecytyna oraz otrzymane drogą destylacji olejki eteryczne.
Nie tylko ja pracowałam by otrzymać to bananowe coś ale przede mną wiele innych osób.
Zapytano mnie o właściwości i z przeglądu poszczególnych składników wyszło na to, że powinien działać następująco:
ANTYOKSYDACYJNIE czyli opóźniająco starzenie się skóry dzięki wychwytywaniu wolnych rodników (oleje słonecznikowy, kokosowy, z czarnuszki, witaminy C i E)
NAWILŻAJĄCO (wszystkie trzy oleje, woda, nagietek)
ZMIĘKCZAJĄCO NA NASKÓREK (olej słonecznikowy, nagietek)
PRZECIWTRĄDZIKOWO (wszystkie trzy oleje, nagietek)
PRZECIWZAPALNIE (nagietek, olej kokosowy, olej z czarnuszki)
Nadal będę się uczyć :)