Smolec, mała wieś tuż za granicą Wrocławia.
A dużo się w niej dzieje :)
Patrząc wstecz - w 2010 roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Smolca. Swoją działalnością przyczyniło się między innymi do wybudowania placu zabaw przy szkole podstawowej i utworzenia wiejskiej biblioteki o nazwie "Klub Książki Szafa" :)
Ja też miałam swój udział w "budowaniu" tejże biblioteki. Dostarczyłam spory księgozbiór.
Z czasem zaczęło dziać się coraz więcej - czy ten trend się utrzyma?
A niedawno pan Tomasz Soróbka podał pomysł smoleckiego biegu.
Tak zrodziła się 1. Smolecka (za)Dyszka. Dlaczego zadyszka? Trasa biegu wyznaczona została na dyszkę kilometrów.
Połączono dwie imprezy: Święto Smolca z ulicznym biegiem, czyli 1. Smolecką (za)Dyszką.
Zgłosiło się ok. 300 biegaczy, również spoza Smolca.
Jak przed dużym wysiłkiem fizycznym przystało, była i rozgrzewka.
Skłon i wyprost, skok i podskok :)
Punktualnie o godz. 12.00 biegacze wystartowali. Ja nie biegłam ale jak inni tam obecni, dopingowałam tych, co się odważyli pokonać 10 km.
Pobiegli.
A na miejscu pozostały rodziny, przyjaciele itd. Co mogli w tym czasie zrobić?
Po pierwsze :) odwiedzić stoisko Pasieki Smoleckiej (założonej przez mojego męża).
Pszczoły pracowały z nami - w ulu pokazowym, za szybką uwijały się, jak na pszczółki pracowitki przystało. A pszczelarz opowiadał, jakie funkcje pełnią poszczególne osobniki, co się dzieje w danej części plastra itd.
Byli okoliczni rękodzielnicy ze swoimi pracami.
Pracownia Siedem Kruków proponowała
bezpłatne warsztaty plastyczne "Potwory i spółka".
Widziałam Kruki w akcji - wycinały z gazet oczy wszystkim postaciom tam przedstawionym. Zgodne z nazwą warsztatów i potwornie potworne!
:)
Dla łasuchów panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Smolcu przygotowały pyszne ciasta.
W powietrzu powiewały kolorowe balony - postacie z różnych bajek. Kołysały się na wietrze i czekały, może jakieś dziecko je wybierze?
Dla biegaczy, w biurze organizatora stały pamiątkowe zestawy, a z nimi kupony na pyszną grochówkę.
Pierwszy zawodnik pojawił się na mecie po ok. 34 minutach.
Za nim, przez następne kilkadziesiąt minut dobiegali następni. O ile wiem, wszyscy odnieśli sukces i ukończyli ten dziesięciokilometrowy bieg.
Każdy, kto przybiegł na metę odznaczony został pamiątkowym medalem.
Na wiejskim festynie nie mogło zabraknąć jedzenia i picia.
Biesiada trwała.
Nie obyło się bez pogodowych niespodzianek. Spadł rzęsisty deszcz i na przekór młodzieży przerwał bieg młodszych smoleckich biegaczy.
To nie był jeszcze koniec atrakcji. Na festynie nie zabrakło różnych występów. Tańczyły i śpiewały dziewczynki z zespołu "Biedronki".
Nawet pies znalazł dla siebie rozrywkę - gdzieś z boku boiska grał w piłkę nożną z każdym, kto był chętny do jej kopnięcia.
I ja tam byłam, wodę z miodem i sokiem z cytryny piłam, a com widziała i sfotografowała, w tym blogu umieściłam :)
Pozdrawiam serdecznie, jako sąsiadka i uczestniczka biegu. Miód przepyszny. Niedługo się pewnie do Państwa wybiorę po zapasy.
OdpowiedzUsuńJoanna
Dziękuję i zapraszam :)
UsuńTeraz mamy 4 rodzaje: rzepakowy, lipowy, wielokwiatowy i gryczany. Pszczoły zbierają jeszcze nawłociowy.
Pozdrawiam :)