Translate

środa, 3 lipca 2013

Smolec - tu jestem aktywna

Smolec, mała wieś tuż za granicą Wrocławia.

A dużo się w niej dzieje :)

Patrząc wstecz - w 2010 roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Smolca. Swoją działalnością przyczyniło się między innymi do wybudowania placu zabaw przy szkole podstawowej i utworzenia wiejskiej biblioteki o nazwie "Klub Książki Szafa" :)
Ja też miałam swój udział w "budowaniu" tejże biblioteki. Dostarczyłam spory księgozbiór.

Z czasem zaczęło dziać się coraz więcej - czy ten trend się utrzyma?

A niedawno pan Tomasz Soróbka podał pomysł smoleckiego biegu.
Tak zrodziła się 1. Smolecka (za)Dyszka. Dlaczego zadyszka? Trasa biegu wyznaczona została na dyszkę kilometrów.



Połączono dwie imprezy: Święto Smolca z ulicznym biegiem, czyli 1. Smolecką (za)Dyszką.
Zgłosiło się ok. 300 biegaczy, również spoza Smolca.



Jak przed dużym wysiłkiem fizycznym przystało, była i rozgrzewka.




Skłon i wyprost, skok i podskok :)

















Punktualnie o godz. 12.00 biegacze wystartowali. Ja nie biegłam ale jak inni tam obecni, dopingowałam tych, co się odważyli pokonać 10 km.
Pobiegli.

A na miejscu pozostały rodziny, przyjaciele itd. Co mogli w tym czasie zrobić?



Po pierwsze :) odwiedzić stoisko Pasieki Smoleckiej (założonej przez mojego męża).
Pszczoły pracowały z nami - w ulu pokazowym, za szybką uwijały się, jak na pszczółki pracowitki przystało. A pszczelarz opowiadał, jakie funkcje pełnią poszczególne osobniki, co się dzieje w danej części plastra itd. 



Byli okoliczni rękodzielnicy ze swoimi pracami.






Pracownia Siedem Kruków proponowała
bezpłatne warsztaty plastyczne "Potwory i spółka".
Widziałam Kruki w akcji - wycinały z gazet oczy wszystkim postaciom tam przedstawionym. Zgodne z nazwą warsztatów i potwornie potworne!
 :)










Dla łasuchów panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Smolcu przygotowały pyszne ciasta.



W powietrzu powiewały kolorowe balony - postacie z różnych bajek. Kołysały się na wietrze i czekały, może jakieś dziecko je wybierze?



Dla biegaczy, w biurze organizatora stały pamiątkowe zestawy, a z nimi kupony na pyszną grochówkę.

















Pierwszy zawodnik pojawił się na mecie po ok. 34 minutach.



Za nim, przez następne kilkadziesiąt minut dobiegali następni. O ile wiem, wszyscy odnieśli sukces i ukończyli ten dziesięciokilometrowy bieg.


Każdy, kto przybiegł na metę odznaczony został pamiątkowym medalem.






















Na wiejskim festynie nie mogło zabraknąć jedzenia i picia.
Biesiada trwała.







Nie obyło się bez pogodowych niespodzianek. Spadł rzęsisty deszcz i na przekór młodzieży przerwał bieg młodszych smoleckich biegaczy.



To nie był jeszcze koniec atrakcji. Na festynie nie zabrakło różnych występów. Tańczyły i śpiewały dziewczynki z zespołu "Biedronki".




Nawet pies znalazł dla siebie rozrywkę - gdzieś z boku boiska grał w piłkę nożną z każdym, kto był chętny do jej kopnięcia.


 



I ja tam byłam, wodę z miodem i sokiem z cytryny piłam, a com widziała i sfotografowała, w tym blogu umieściłam :)

2 komentarze:

  1. Pozdrawiam serdecznie, jako sąsiadka i uczestniczka biegu. Miód przepyszny. Niedługo się pewnie do Państwa wybiorę po zapasy.

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam :)
      Teraz mamy 4 rodzaje: rzepakowy, lipowy, wielokwiatowy i gryczany. Pszczoły zbierają jeszcze nawłociowy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń