Translate

niedziela, 24 lutego 2013

Kolczykowych kombinacji ciąg dalszy - dwa kolory nici

Kolczykowe eksperymenty, choć drobne, nie zakończyły się i przypuszczam, że dopóki będę w stanie utrzymać w ręce szydełko i nici, a co najważniejsze, dopóki będę miała chęci do dziergania - będą powstawać nowe formy.
Duża ilość nici skłoniła mnie do wypróbowania dwukolorowych kolczyków. Tym razem z dwóch różnych nitek.

Oto i rezultaty.


Granatowo - beżowe


            
Niebiesko - białe





















Czerwono - beżowe


                                                                                      Liliowo - różowe




















                           Beżowo - białe
















Fioletowo - szare


          Czarno - czerwone



















 I biało - czarne

















I życie może być kolorowe - tak jak te kolczyki, a nawet jeszcze bardziej :)

Co karnisz ma wspólnego z kolczykami?

Otóż i ma. A przynajmniej z moimi kolczykami. Praktycznie ze wszystkiego można zrobić kolczyki. Dlaczego nie z kółek od karnisza?

Większe - średnica 5,5 cm



i mniejsze.









Przy mniejszych kółkach (ok. 3,5 cm średnicy) użyłam pastylki z naturalnego, miękkiego drewna o różnych średnicach. Wypróbowałam też cieniowane nici, które około roku czekały w pudełku na swoje przysłowiowe pięć minut.

czwartek, 21 lutego 2013

Portrety


Jak już mam w ręce aparat, jest dobre światło a w pobliżu ktoś do fotografowania - oto, co wychodzi. Fotografuję twarze.































czwartek, 14 lutego 2013

CHLEB NA WINIE dodatki SŁONECZNIK

W każdym bochenku chleba staram się umieścić dużo ziaren słonecznika.
Ten kwiat wyrósł jako niespodzianka w naszym ogródku. Sam się wysiał.


Pestki słonecznika należą do jednych z najbardziej wartościowych pestek.


To świetne źródło minerałów i witamin, źródło białka i zdrowych tłuszczy. 100 g zapewnia ponad 150% dziennego zapotrzebowania na witaminę E, ponad 70% na selen, magnez, miedź i mangan. Zawierają też duże ilości witaminy B1 i fosforu. Warto pamiętać, że pestki słonecznika są wysokokaloryczne.
 

Tokoferole, czyli witamina E, są odporne na działanie wysokiej temperatury. W czasie pieczenia chleba pestki słonecznika powinny więc zachować tę witaminę.

Ciasto chlebowe w przygotowaniu - z pestkami słonecznika na wierzchu.


I po upieczeniu


Pestki słonecznika, podobnie jak czarnuszka są stale obecne w naszym domu. A zimą kupujemy większe ilości tego wartościowego produktu i ... karmimy nim wróble oraz sikorki. Zjadają z apetytem.

CHLEB NA WINIE dodatki SIEMIĘ LNIANE

Kolejny obowiązkowy składnik chleba to siemię lniane - nie wpływa  na smak chleba.

Gatunkiem najczęściej używanym jest len zwyczajny (Linum usitatissimum) – roślina włóknodajna i oleista pochodząca z Bliskiego Wschodu, uprawiana od kilku tysięcy lat, dostarczająca włókna, które mimo konkurencji tworzyw sztucznych nadal jest bardzo cenione.

Zdjęcie z internetu

Nasiona (siemię lniane) używane są w lecznictwie.


Jeden z najpopularniejszych środków medycyny naturalnej, jeśli chodzi o ilość i różnorodność zastosowań.


Zawierają bardzo dużo substancji śluzowych, błonnik rozpuszczalny i nierozpuszczalny,  lignany, stanowiące źródło fitoestrogenów, kwas foliowy, witaminę B6 i B1, magnez, żelazo, wapń, fosfor i mangan oraz kwasy tłuszczowe omega-3.


Wysoka temperatura, w której jest pieczony chleb sprawia, że nienasycone kwasy omega-3 przestają być nienasyconymi kwasami omega-3 - ale i tak warto wzbogacić chleb o naturalny i wartościowy składnik.


Siemię lniane na upieczonym przeze mnie chlebie.

 

CHLEB NA WINIE dodatki CZARNUSZKA

Chleb wzbogacam tym, co mi się pod rękę nawinie. Stąd CHLEB NA WINIE.

Czarnuszka - bez niej chleba nie piekę nazywana jest też czarnym kminkiem, a w starożytności zyskała  nazwę złoto faraonów.

Zdjęcie z internetu
Nasiona czarnuszki siewnej mają ostry, lekko piekący smak i korzenny aromat.
 











Ojczyzna - rejon Morza Śródziemnego. Roślina znana jest od starożytności. Wspomina o niej Biblia. Przypuszcza się, że u Izraelitów była popularną przyprawą, służącą do aromatyzowania pieczywa.
W Europie uprawiana powszechnie w wiekach średnich i w okresie renesansu. Prawdopodobnie w XVI wieku wyparły ją przyprawy kolonialne. Niekiedy nasiona wykorzystywane są w medycynie ludowej, homeopatii i fitoterapii.
W świecie muzułmańskim od niepamiętnych czasów nasiona czarnuszki uchodziły
prawie za panaceum.



Naukowcy wyizolowali aktywny związek czarnuszki: nigellinę - spodobała mi się ta nazwa, a jako chemik lubię wzory strukturalne :)

Nigellina














Wyniki badań potwierdziły jej skuteczność w leczeniu wielu chorób, posiada nieocenione właściwości zdrowotne.

Dla siebie odkryłam czarnuszkę w chlebie, którym poczęstowała mnie koleżanka. Nazywał się Baltazar i został upieczony w piekarni o nazwie Julka, zlokalizowanej pod Wrocławiem.
Od tej pory na stałe mam tę przyprawę w kuchennej szufladzie i jak wspomniałam na początku, dodaję do każdego, pieczonego przeze mnie chleba, wzbogacając go w wartościowy składnik i świetny aromat.

Tutaj czarnuszka na i w przygotowanym do pieczenia chlebie.



środa, 13 lutego 2013

Przyszły do nas jeże

W okresie letnim nasze koty spędzają noce na zewnątrz, tzn. tam gdzie chcą. Mogą oczywiście spać w domu ale zwykle ok. godz. 20.00 wyruszają na nocne łowy. Czasami rano znajdujemy pod drzwiami myszy. Ale i tak wystawiamy im w ogródku miskę z karmą.
I tak, późnym wieczorem pewnego lata słychać było chrupanie. Pierwsza myśl - kot zgłodniał.
Ale nie był to kot tylko kolczasty jegomość JEŻ.


Pojawił się kolejnego wieczoru i kolejnego ...
W międzyczasie poszukałam informacji na temat tego zwierzątka. I co się okazało? Nie jedzą jabłuszek albo jedzą w ostateczności, gdy nie ma nic innego.

Są wszystkożerne – żywią się ślimakami, dżdżownicami, jajami ptaków, małymi ssakami i płazami, ale głównie owadami. I oczywiście prowadzą nocny tryb życia.

Wkrótce zobaczyliśmy, że przychodzi już nie jeden ale dwa. Jeden, większy był chyba silniejszy i nie dopuszczał drugiego do miski. Odpychał mniejszego od miski - wkładał swój pyszczek pod zwiniętego kolegę/koleżankę i odsuwał 50 cm dalej. Wystawialiśmy więc dwie miski.


Ale na tym nie koniec, pojawił się i trzeci, mniejszy od pozostałych. Być może kocią karmę w naszym ogródku wyczaiła cała jeżowa rodzinka.


Nasze koty oswoiły się z jeżami. Jedne drugim nie przeszkadzały. Słowak, jako bardziej płochliwy kot omijał kolczastego zwierzaka trochę większym łukiem.

Jeż przy misce a kot w budzie
Przyszła jesień. Dzień stawał się krótszy i jeże przychodziły do naszego ogródka coraz wcześniej ale oczywiście po zapadnięciu zmroku. I jadły coraz bardziej łapczywie - w końcu sadełko to ich żelazny zapas na zimę. Jadły i spały, budziły się i znowu jadły i znowu zasypiały.




Przestały się nas bać!

Kolejnego lata czekaliśmy na kolczastych gości. Ciekawiło nas, czy przeżyły poprzednią zimę, czy nie wpadły pod auto. Tak naprawdę chcieliśmy, żeby znowu przyszły.
Przeżyły! I przyszły! Trzy dorosłe jeże!


wtorek, 12 lutego 2013

Świeczki


Kto lubi żyć w monotonii i z perspektywą życia jako ustawiczną walką o przetrwanie?
Ja od dawna próbuję wyjść poza tę monotonię. A jak? Czytam książki, korzystam z każdej możliwości podróży w nieznane mi jeszcze miejsce i ... sprawdzam co nowego mogę zrobić.
Co odkryłam? Moje ręce potrafią wykonać różne fajne rzeczy: dziergają na drutach i szydełkiem, kleją aniołki. Ale sprawdzam dalej.
Przyszedł pomysł  - świeczki. Mąż kupił mi 9 kg parafiny.

 Pierwsza świeczka mojej własnej produkcji zapłonęła 3 lata temu.


Zamówiłam gotowe formy, wśród których był stożek z jednorazowej, plastikowej lampki do szampana oraz kula, dedykowana konkretnie pod świeczki.





Niebieska świeczka - kulka stanęła na kafelku pochodzącym z Barcelony, zrobionym na wzór prac Antoniego Gaudiego.



























W kolejnej formie oprócz parafiny zabarwionej kredkami woskowymi lądowały ziarenka kawy, co nie dało oczekiwanego przeze mnie efektu zapachowego ale i tak byłam zadowolona - potrafię zrobić świeczki.




Zalewanie wciąż tych samych form nie było możliwe, bo plastikowe szybko popękały. Potrzebowałam zrobić jakiś krok naprzód. A że akurat był sezon zimowy i na kuchennym blacie leżały owoce cytrusowe - wysuszyłam skórki z pomarańczy.



 













Gdy płonęły, a zwłaszcza pod koniec, w pobliżu roznosiła się delikatna woń olejków zawartych w pomarańczowej skórce.









Pod ostatnią choinką znalazłam nowe formy. Tym razem miałam wenę na zabawę z kolorami.




Na imieniny otrzymałam 5 kg wosku pszczelego.


Zaplanowaliśmy, że formy dla świeczek woskowych wykonamy sami. Tak też zrobiliśmy.
Wybór padł na aniołka, zajączka i pisankę.





Pierwsza próba w nowej formie przeprowadzona została z użyciem bezbarwnej parafiny. Niestety aniołek tracił skrzydełka, jednak serduszko dzielnie trzymał.



Ale skrzydełka można doprawić - woskowy aniołek otrzymał nowe z węzy pszczelarskiej.













Króliczek przy wykonywaniu formy został trochę poturbowany. Teraz ma przecięty tyłeczek.
Ale jego woskowy odlew bardzo nam się spodobał.








Święta wielkanocne już niedługo - pisanki czekają :)


Znalazłam w internecie świeczki, które mnie zachwyciły, są arcydziełami ale moje są moje.
Może kiedyś spróbuję wykonać takie dzieła jak te tutaj, najpiękniejsze, jakie widziałam w sieci:
http://www.swiece-swiece.pl/index.html#2

poniedziałek, 11 lutego 2013

Inne komplety szydełkiem

Historie szydełkiem pisane, jeszcze nie zostały zakończone.

Skoro tworzyłam już kolczyki i bransoletki, cóż stało na przeszkodzie w przygotowaniu ozdób na szyję.
Ten czarny komplet z różyczkami został rozkompletowany: opaska na szyję wyjechała do Kanady a bransoletka w jakieś inne, dobre ręce się dostała.


A tutaj proszę, kolczyki z wisiorem do kompletu.




















Historia kolejnych kompletów zaczęła się od małego, plastikowego karnisza w naszej kuchni. Otóż karnisz ten zepsuł się i musieliśmy kupić nowy. Musieliśmy, bo chciałam tam nadal mieć ulubioną firankę z zielonymi, a jakże, liśćmi. Wymiana została dokonana a stary miał być wyrzucony. Ale ja zbieraczka zostawiłam sobie kółka od zepsutego karnisza, bo i przecież do czegoś mogą się przydać. I tak kółeczka te, w ilości chyba 24 leżały sobie w szafie przez 6 lat aż do momentu, gdy postanowiłam zrobić z nich użytek, jakąś ozdobę.
Przy użyciu szydełka, nici i koralików zaczęłam pierwsze próby kolczyków z karniszowych części. To znowu natchnęło mnie do zakupienia większych, drewnianych kółek.

A z nich zaczęły powstawać już komplety, jak te poniżej.

















 

Szary komplet zadedykowałam Justynce. Nie ma tu kolczyków, bo i Justynka na uszy nic nie zakłada.