Wczoraj postanowiłam zrobić użytek z wysuszonych, pomarańczowych skórek. Zbierałam je wespół ze znajomymi - zamiast do kosza wrzucali do torebki i przekazali pod mój adres. A ja, korzystając z tzw. sezonu grzewczego, wysuszyłam je na kaloryferach.
Na dnie wysuszonych skórek klejem silikonowym (na gorąco) przykleiłam knoty. Aby knoty nie położyły się w skórkach, zabezpieczyłam je wykałaczkami i patyczkami do szaszłyków. Jak klej zastygł same stały już w pozycji pionowej.
Skąd wzięłam knoty? Oto i drugi punkt recyklingowy. Zbierałam resztki świeczek - oczywiście i tutaj zaangażowałam moich przyjaciół. Oprócz kolorowej parafiny są i kawałki knotów.
Ale nie poprzestaję na starych knotach. Używam też bawełnianej włóczki. Ponieważ jest miękka, robię z niej na szydełku łańcuszek - taki jest już sztywny i dobrze się spala.
Resztki świec topię w puszce po kociej karmie na łaźni wodnej, tzn. puszkę wstawiam do garnuszka z wodą i grzeję wodę. Dzięki temu parafina nie przegrzeje się. Jej temperatura topnienia wynosi ok. 60 - 70 st. C.
Aby uzyskać żądany kolor, dodaję rozdrobnioną kredkę woskową.
I zalewam skórki z pomarańczy. I tu znowu knoty zabezpieczam wykałaczkami tak by znajdowały się mniej więcej na środku powierzchni świecy.
Gdy parafina zastygła, zdjęłam wykałaczki i świeczki były gotowe do zapalenia światełka.
To samo zrobiłam z drugą porcją roztopionych świeczek - tym razem uzyskałam inny kolor.
Tak oto bardzo małymi nakładami finansowymi można zrobić sobie i innym jakąś frajdę.
Życie może być radosne, jak tytuł mojego bloga - wystarczy troszkę fantazji i odwagi, by rzeczy nieużyteczne dały radość tworzenia i uzyskały nowe życie.
POWODZENIA!