Translate

czwartek, 1 marca 2018

Czarownice na stosie

Zastanawiałam się jaki tytuł dać temu co tu chcę przedstawić. Wszystkie dotychchczasowe pomysły wydawały mi się banalne a jednocześnie zdradzały tematykę. Oczywiście chodzi o pierniczki. Ale jakie?
Po kolei.
Po wypadku, byłam połamana, siedziałam w domu i płakałam z bezsilności, strachu i niemożności zrobienia czegokolwiek. Miałam się oszczędzać, nic w domu nie robić a moje połamane żebra miały się zrastać.
Odwiedzali mnie przyjaciele, przynosili smakołyki a od Gosi i Grzesia dodatkowo dostałam pierniczkowy ul.
Mąż natychmiast podchwycił pomysł, że takie ule to byłaby świetna promocja maszej Pasieki Smoleckiej, a co najmniej super dodatek do produktów prosto z ula. A kto miałby zrobić te ciasteczka, nauczyć się je zdobić jak nie ja.
Ponieważ zaczęłam przed Bożym Narodzeniem to bogata tematyka świąteczna pozwoliła mi na ćwiczenie się w przygotowywaniu i makładaniu lukru.
Serduszka, zwykłe, czerwone przyciągnęły uwagę Izy ... i tu zaczęła się nowa przygoda. Od serduszek do ...
Właśnie od Izy dostałam zapytanie, czy potrafiłabym zrobić pierniczki waginy. Moja odpowiedź była oczywista: spróbuję. A potrzeba była pilna - pierniczki waginy dla kobiet na wystawie pt. Decydentki.
I tak foremka kółko została zdeformowana, spłaszczona do kształtu wrzeciona.
Zaczęło się pieczenie


Jednocześnie w internecie szukałam grafiki związanej z waginami.
Próby, konsultacje, które ciasteczka najbardziej odpowiadają oczekiwaniom doprowadziły do takich form.




Przy okazji kilkugodzinnej pracy nad zdobieniem pierniczków miałam sporo zabawy ale i doszłam do różnych wniosków: wagina jest częścią ciała zbudowaną z identycznych atomów jak ręka (jestem chemikiem, stąd porównanie za pomocą atomów), praca artystyczna dotycząca waginy może być piękna, moje tworzenie pierniczków a następnie opisanie w tym blogu to jakaś forma odkrywania zakrytego ... i najważniejsze to nie bać się wykonywania tego co lubię, czyli podejmowania wyzwań, tworzenia czegoś nowego i niekonwencjonalnego.

Próby lukrowania prowadziły poprzez okazy rodem prosto z jakiejś kolorowej bajki


poprzez kolorowe łezki


do okazów bardziej zbliżonych do realnych waginek.


Jak zawsze przy tworzeniu czegoś dla mnie nowego towarzyszyło mi wspaniałe i po raz tysięczny odkrywcze uczucie JA POTRAFIĘ!

Pierniczki wyschły. Przyszła pora na zapakowanie ich w celofan.









Ale skąd tytuł "Czarownice na stosie"?
Otóż w mojej głowie pojawił się pomysł, że tak mogłabym nazwać jedno ze zdjęć zrobionych dzisiaj.
Poniżej wspomniane zdjęcie


A ule pierniczki jeszcze nie powstały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz