Z kilku zrobionych przeze mnie świątecznych wianków zostały dwa. Ten, który bardzo polubiłam, powiesiłam przy drzwiach wejściowych.
W mojej ocenie wkomponował się idealnie. Cieszyłam się nim, bardzo się cieszyłam ... zaledwie jedną dobę. Zocha zadzwoniła z pytaniem, czy mam jakieś rękodzieło na zbyciu? Miałam wianek.
Spodobał się jej i szybko przestał zdobić wejście do mojego domu.
Ale pozostał mi jeszcze jeden, tyle, że był taki techniczny, a swoim wyglądem bardziej kojarzył mi się z kłosami zboża niż z ozdobą bożonarodzeniową.
Ponieważ chciałam mieć u siebie jakiś fajny wianek, ten postanowiłam nieco przerobić. Dokleiłam więcej szyszek, dodałam bombki, suszone plasterki pomarańczy i parę innych ozdób. Na koniec wcisnęłam kilkanaście gałązek z małego iglaka.
Wyszło coś takiego. Do dzisiaj wita wszystkich wchodzących i cieszy moje oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz