Gdy dwadzieścia lat temu podjęłam pracę na bawarskim uniwersytecie w Erlangen spełniło się moje marzenie z czasów studiów, by naukę chemii kontynuować w Niemczech. Wtedy, podczas studiów chemicznych nic z tego nie wyszło ale ziściło się niedługo, bo już 5 lat później.
Praca pod okiem profesora Dietera Sellmanna była ciekawa a atmosfera w jego zespole bardzo przyjazna. Jednakże podróże, które odbywałam co dwa tygodnie na trasie Erlangen - Wrocław stawały się coraz bardziej męczące.
Wyjeżdżając w niedzielę wieczorem z Wrocławia, by w poniedziałek rano pojawić się w laboratorium w Erlangen, zaczęłam snuć marzenia, że do Niemiec jadę już nie do pracy ale na wycieczki.
Znowu minęło trochę lat. Tym razem to "trochę" trwało dłużej. Kolejne marzenie stało się rzeczywistością, znalazłam się w Bawarii i w ciągu kilku jesiennych dni dotarłam razem z moim synem w kilka uroczych miejsc.
Pierwszego ranka po przybyciu do Herrsching, małej miejscowości pod Monachium powitał mnie widok z okna na jezioro Ammersee.
Spacer pustym o tej porze roku deptakiem wzdłuż jeziora, cisza, rześkie powietrze, widok Alp, rekompensowały zmęczenie długą podróżą. Odwrócone łódki, zabezpieczone przed zimą, czekały na następny letni sezon i zachwycały. Było w nich jakieś ukryte piękno.
Pomimo leżących wszędzie pożółkłych liści, wyraźnie dało się odczuć porządek i dbałość o otoczenie.
Uwagę przykuły kosze na śmieci oklejone plakatami, wykonanymi przez dzieci w tutejszym domu kultury.
"Nasze jezioro powinno pozostać czyste"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz